
Jeden z białogardzkich policjantów starszy sierżant Sebastian Szulc, interweniujący przy pożarze, narażając własne życie, wszedł do zadymionego mieszkania i uratował młodego mężczyznę i jego czteroletnie dziecko.
Chcesz wiedzieć wszystko pierwszy? Dołącz do grupy Newsy Radia ZET na Facebooku
Starszy sierżant Sebastian Szulc i sierżant sztabowy Marek Stępniewski pełnili służbę w Białogardzie, kiedy otrzymali zgłoszenie o wybuchu i gęstym dymie w posesji przy ul. Mickiewicza.
Dojeżdżając na miejsce, policjanci zobaczyli dym wydobywający się z budynku i wybiegających z niego ludzi. Z ich informacji wynikało, że w mieszkaniu nad miejscem wybuchu są jeszcze ludzie.
Policjanci weszli do budynku. Szulc pobiegł do mieszkania na piętrze, z którego wydobywał się gęsty dym, a jego kolega sprawdzał, czy mieszkańcy opuścili pozostałe lokale.
Z pierwszego piętra dobiegał głos mężczyzny, który prosił o pomoc w ratowaniu czteroletniego syna. Policjant, nie zważając na zagrożenie, wszedł do lokalu i na rękach wyniósł czteroletniego chłopca, a potem pomógł wydostać się z zagrożonego miejsca jego ojcu.
W policji służy od sześciu lat
Całej trójce ze względu na bardzo gęste zadymienie udzielona została pomoc medyczna. Nikt z uczestników zdarzenia nie odniósł poważnych obrażeń.
Dodaj komentarz