Na stronie internetowej IPN ujawniono nazwiska kilkuset cudzoziemców pracujących dla polskiego wywiadu. Ich teczki są dostępne dla każdego – podaje dzisiejsza „Gazeta Wyborcza”.
– Inwentarz IPN to teraz kopalnia wiedzy dla obcych służb. Na jego podstawie wyłapują swoich obywateli, którzy byli przez nas zarejestrowani, sprawdzają ich historię i obecne powiązania. Gdy chcą skopiować całe teczki, wystarczy złożyć wniosek pod przykrywką naukowca czy dziennikarza – mówi dziennikowi były oficer Agencji Wywiadu.
Chodzi o cudzoziemców pracujących dla polskiego wywiadu (czyli po prostu szpiegów), oficerów wywiadu nielegalnego, obiektów oraz ośrodków szkolenia. Jest ich ok. 300.
Niektórzy z nich dziś już nie żyją lub są w podeszłym wieku, ale większość to osoby urodzone w latach 40., 50., a nawet 60. ub. wieku.
Na liście znalazł się m.in Tom Yazdgerdi, którego prowadzono pod kryptonimem „Reday”. jak podaje GW, tak samo nazywa się amerykański dyplomata ds. związanych z Holocaustem. Rok temu, chwilę przed uchwaleniem przez rząd PiS ustawy o IPN (przewidywała trzy lata więzienia za przypisywanie Polakom udziału w Holocauście), Yazdgerdi w Warszawie przestrzegał polskich dyplomatów przed konsekwencjami. Domaga się też zwrotu majątku dla spadkobierców ofiar Holocaustu. Nie zgadza się tylko data urodzenia. Yazdgerdi urodził się w 1963 r., w teczkach jest z kolei rok 1961.
Kontaktem operacyjnym miał być też Robert Gerald Livingston, o pseudonimie „Lin”. Tak nazywa się amerykański dyplomata i długoletni szef fundacji German Marshall Fund. W jego przypadku data urodzenia się zgadza.
Nazwiska i daty urodzenia z listy udało się też dopasować do dziennikarzy, pisarzy, dyplomatów i polityków z Europy Zachodniej. Większość z nich już nie żyje.
W katalogu dostępne są też dane 62 oficerów sekcji wywiadu nielegalnego, najbardziej zakonspirowanej struktury wywiadu.
– Jeżeli uznać, że wywiad to rozrzucona po świecie agentura, to polski wywiad dzisiaj nie istnieje. Tylko szaleniec albo prowokator chciałby z nami współpracować – mówi „Wyborczej” oficer do niedawna pracujący dla Agencji Wywiadu. Twierdzi, że służby, by werbować współpracowników muszą się uciekać do podstępu... nie ujawniają, że chodzi o pracę dla polskiego wywiadu. – Najczęściej występujemy jako służby belgijskie albo holenderskie. Nie mamy innego wyjścia. Z Polakami nikt by nawet nie zaczynał rozmowy o współpracy.