Łotwa w stanie wyjątkowym, Litwa w nadzwyczajnym, a za rogiem Zapad-21

Reklama

sob., 08/14/2021 - 00:32 -- MagdalenaL

Zdjęcie: Litewska straż graniczna (fot. IK/Reuters/Forum)

10 sierpnia łotewski parlament jednogłośnie przegłosował wprowadzenie stanu wyjątkowego, który ma objąć tereny nadgraniczne z Białorusią. Jest to kolejne z państw bałtyckich, które podstawiło swoje służby w stan podwyższonej gotowości wobec narastającej fali migrantów przybywających znad granicy Białoruskiej. Gdy kolejni politycy mówią o nowym wymiarze wojny hybrydowej, Rosja i Białoruś szykują się na wrześniowe ćwiczenia wojskowe.

Z całkowitą zgodą łotewskich parlamentarzystów spotkała się propozycja ustanowienia stanu wyjątkowego dla czterech przygranicznych obszarów administracyjnych: okręgu lucyńskiego, obwodu krasławskiego, regionu Augsdaugavy i w mieście Dyneburg. Okres trwania określono na trzy miesiące: od 11 sierpnia do 10 listopada. Rozporządzenie przewiduje rozszerzenie uprawnień Państwowej Straży Granicznej oraz obowiązek udzielenia jej pomocy przez wojsko i policję. Mają one wspólnie zapewnić ochronę granic w celu zapobiegania nielegalnemu przekraczaniu granicy łotewsko-białoruskiej.

Nieco mniej drastyczne środki przyjęli Litwini, którzy 3 lipca wprowadzili w kraju stan nadzwyczajny. Minister Spraw Wewnętrznych, Agnė Bilotaitė, zapewniała członków rządu, iż nie jest to odpowiedź na faktyczne zagrożenie, a działanie prewencyjne mające ułatwić procedury dla służb i uwolnić dodatkowe środki finansowe. Wystąpiono również z prośbą o pomoc do Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej Frontex.

Działania takie uznano za niezbędne, bowiem w ciągu ostatnich miesięcy na granicach wszystkich państw Unii graniczących z Białorusią pojawiła się znaczna ilość nielegalnych migrantów, próbujących dostać się na terytorium wspólnoty.

By zrozumieć o jak wielkim wzroście mowa, należy spojrzeć na liczby - w całym roku 2020 na granicy Litwy zatrzymano 81 osób, zaś tylko do lipca 2021 było ich ponad 822. Sytuacja na Łotwie jest niemniej nagląca – Łotewska Państwowa Straż Graniczna podaje, że od 6 sierpnia do 10 sierpnia za próbę nielegalnego przekroczenia granicy łotewskiej zatrzymano 295 osób. Wśród zatrzymanych można znaleźć osoby z Syrii, Iranu, Gwinei, Turcji, Sri Lanki, Iraku czy Konga. Po zatrzymaniu są oni przenoszeni do specjalnie przygotowanych obozów, skąd oczekują odesłania do kraju pochodzenia.

Wszyscy ci ludzie przychodzą znad granicy z Białorusią. Białorusi, której prezydent, Aleksandr Łukaszenka, oświadczył 2 lipca iż z powodu nałożonych na Białoruś sankcji kraj nie posiada sił ani funduszy, by móc zatrzymywać nielegalnych migrantów na swoim terytorium. Choć zdanie to może być przynajmniej częściowo prawdziwe, tak wielu obserwatorów widzi postępującą ludzką falę wysyłaną na unijne granice, jako narzędzie niekonwencjonalnego odwetu na krajach które wyraźnie poparły białoruską opozycję oraz sankcje wobec mińska po ostatnich, sfałszowanych wyborach.

Działania mające temu przeciwdziałać już wymuszają koszty na krajach wschodniej flanki – koszty budowy nowych umocnień granicznych na liczącym 680 km. odcinku między Litwą i Białorusią szacuje się na ponad 152 mln. euro. Samo utrzymanie uchodźców w odpowiednich do tego ośrodkach i warunkach to kolejne koszty liczone w milionach – ocenia się, że obsługa 40 tys. osób kosztowałaby ponad 440 mln. euro.

Biorąc pod uwagę skalę zjawiska i pojawiające się stopniowo dowody na jego celowość oraz umyślność, już określa się to jako atak środkami niekonwencjonalnymi. We wspólnym oświadczeniu, wydanym 6 sierpnia, premierzy Polski i Litwy nazwali to wprost elementami wojny hybrydowej prowadzonej przez Mińsk. Całość generuje stopniowo rosnące napięcie. Szef MSZ Łotwy Edgars Rinkeviczs stwierdził w wywiadzie dla dziennika „Financial Times":

Jest kryzys graniczny, będą duże ćwiczenia wojskowe odbywające się na granicach państw NATO, jest również zwiększona obecność po naszej stronie, po stronie litewskiej, estońskiej, polskiej straży granicznej i formacji wojskowych. To oczywiście zwiększa możliwość wystąpienia incydentów.

Duże ćwiczenia wojskowe, o których mowa, to przygotowywane na wrzesień rosyjsko-białoruskie ćwiczenia Zapad-21. Jednakże Rinkeviczs zaznaczył również, iż sądzi, że Rosjanie nie mają interesu do eskalacji napięć granicznych w formę pełnoprawnej prowokacji.

Nie da się jednak ukryć, że aktualna sytuacja nie sprzyja spokojnemu obserwowaniu manewrów i podnosi ciśnienie wszystkich zainteresowanych. Kiedy na rosyjskie i białoruskie poligony ściągają kolejne oddziały, szykując się do największych manewrów od zakończenia zimnej wojny, a służby krajów NATO muszą mobilizować się, by przeciwdziałać nielegalnemu przekraczaniu granic, tak atmosfera staje się nieprzyjemnie gęsta.

Autor: 
Kacper Kolinka
Źródło: 
Onet.pl, Defence24.pl, TVP.Wilno, NextGazeta.pl, Euractiv.pl

Reklama

plportal.pl