Policja regularnie myli go z poszukiwanym przestępcą!

Reklama

pt., 06/10/2022 - 06:29 -- zzz

38-letni Wojciech Marczuk mieszka we wsi Wysokie na Zamojszczyźnie. Od czterech lat z niewiadomych przyczyn jest ofiarą pomyłek policji, która regularnie myli go z poszukiwanym przestępcą. Rolnik wiele razy był legitymowany, a ostatnio nawet aresztowany i ukarany mandatem.

-

Policja poszukuje jakiegoś człowieka, którego nie znam, a rzekomo ma się ukrywać pod naszym adresem, u nas w domu. Wielokrotnie tłumaczyliśmy, że taki człowiek tu nie mieszka. I nigdy nie mieszkał – mówi pan Wojciech.

- Gdyby mi podali rysopis tego kogoś, pierwsza bym zadzwoniła, że taką osobę widziałam, by mieć święty spokój – dodaje Halina Marczuk, matka pana Wojciecha.

Poszukiwanym jest Radosław K. Zamojscy policjanci w ciągu ostatnich lat wielokrotnie ustalali, że nie mieszka on w domu pana Wojciecha. Funkcjonariusze regularnie nachodzą 38-letniego rolnika. Ostatnią interwencję pan Wojciech zapamięta do końca życia.

- Zastukał ktoś do drzwi. To był wieczór, 19 stycznia. Patrzę - policja. I pytają, czy pan Radosław. Mówię: „Nie, Wojciech od urodzenia”. Wytłumaczyłem policjantom, że taka osoba tu nie mieszka i że policja wielokrotnie była u mnie w tej sprawie – wspomina pan Wojciech.

- Nie słuchali, co do nich się mówi. „Dawaj dowód, bo jak cię weźmiemy na komendę, to będziesz z powrotem zap*** z buta do domu”. Chciał, by ktoś się wylegitymował z domowników. Zgodziłam się i potwierdziłam policjantom, że Wojciech to mój syn – relacjonuje Halina Marczuk, matka pana Wojciecha.

- Otrzymaliśmy informację od jednostki, która prowadzi czynności poszukiwawcze wobec osoby ukrywającej się przed wymiarem sprawiedliwości, że może ona znajdować się pod wskazanym adresem. W każdej tego typu sytuacji policjanci mają obowiązek pojechania pod wskazany adres, by sprawdzić, czy nie znajduje się tam osoba poszukiwana - tłumaczy Dorota Krukowska-Bubiło, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.

- Powiedział do mnie, żebym go nie wk***. Przerywał to legitymowanie. Stresował mnie. Drugi kazał podać datę urodzenia, podałem – wraca do styczniowego wieczoru Wojciech Marczuk.

- Przewrócił syna. To już coś było nie tak. Powiedzieli: „Bo jak cię zakujemy w kajdanki i przewieziemy na komendę, to się do wszystkiego przyznasz” – opowiada Halina Marczuk.

- Na komendzie zostałem zbluzgany, zdeptali moją godność, jak tylko mogli. Naśmiewali się ze mnie. Wyzywali mnie: ty k***, mendo, p*** – dodaje pan Wojciech.

 

Mężczyzna został wypuszczony po kilku godzinach. Został też ukarany mandatem za nieokazanie dokumentu tożsamości. Zamojska policja nie przyznaje się do pomyłki. Sprawą zatrzymania i mandatu zajął się sąd. Czy środki przymusu bezpośredniego były konieczne?

- Musimy mieć na względzie istotę tej interwencji. Policjanci do końca nie wiedzieli, czy nie mają do czynienia z osobą poszukiwaną do odbycia kary pozbawienia wolności. Użyli środków przymusu, do czego uprawniały ich przepisy – odpowiada Dorota Krukowska-Bubiło, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Zamościu i dodaje, że ten patrol policjantów był w domu pana Wojciecha po raz pierwszy.

- Podstaw do zatrzymania nie było, ponieważ w domu odbyło się legitymowanie. Została wylegitymowana matka. Klient podawał swoje dane, w tym PESEL. Pomimo tego został zatrzymany i przewieziony do komendy – ocenia Piotr Ulanowski, pełnomocnik pana Wojciecha.

 

- Nie ma dowodu, no to nie wierzą, ale są sąsiedzi. Nie mogli zapytać sąsiada, kto to jest? Mogli zapytać. Tak po ludzku – uważa Henryk Marczuk, ojciec pana Wojciecha.

Pan Wojciech chce żyć normalnie. Ma dość ciągłych wizyt policji. Niestety nie ma pewności, że interwencje nie będą się powtarzały. Teraz 38-latek liczy na pozytywne rozstrzygnięcie sądu, anulowanie mandatu i ukaranie policjantów.

Autor: 
Paweł Gregorowicz
Źródło: 
interwencja.polsatnews.pl

Reklama

plportal.pl